Po strasznie długiej ciszy i nerwowym wyczekiwaniu stało się! Kasia, Darek i Piotrek dotarli do Zigańska i ... wracają! Droga przed nimi jeszcze długa, ale na dobry początek oczekiwania mamy relację z drugiego etapu spływu:
"Właśnie dopłynęliśmy do Ziganska i wpłynęliśmy na koło podbiegunowe.
Udało się w samą porę dotrzeć do miasta, bo już kończyło się nam
jedzenie. Ostatnie 4 dni jedliśmy ryby, które złowiliśmy, a konkretnie
Kasia złowiła kilka sztuk po 4 kilogramy każda! Niestety Kasia się przez
którąś struła i dwa dni spała w kajaku, kiedy płynęliśmy. Ostatni
odcinek spływu był bardzo monotonny i jednocześnie utrudniony, ponieważ
wszystko spowijał dym z palącej się tajgi. Ogień jest na ogromnym
obszarze, nawet było go widać z rzeki. Wiele razy gubiliśmy się wśród
niezliczonych wysepek nie widząc dokładnie rzeki. Niby wszystkie odnogi
płyną do morza, ale w niektórych woda jest za płytka by swobodnie nimi
płynąć. Dodatkowo znowu wzmógł się wiatr i zaczęły nas atakować wysokie
fale, które nas zalewały, więc musieliśmy robić postoje i odpoczywać. W
sumie w drugim etapie spływu zrobiliśmy ok. 800 kilometrów w 13 dni, co
tylko świadczy o tym, jak bardzo trudy był to odcinek spływu.
Teraz zasłużony odcinek. Udało nam się znaleźć niesamowity nocleg.
Śpimy w domu spokojnej starości, gdzie nas ugościli w wolnych pokojach. I
nawet mamy pełne wyżywienie. Posiłki spożywamy w towarzystwie
sympatycznych mieszkańców domu :) To też duże ułatwienie dla nas,
ponieważ jest tu strasznie drogo! Paczka chipsów na przykład kosztuje w
sklepie 15 zł!
Powoli przygotowujemy się do powrotu. Niestety za Ziganskiem zaczyna
się już strefa wojskowa i po rzece pływają patrole, a nie dostaliśmy
pozwolenia na wpłynięcie do niej. Zatem pora zakończyć nasz emocjonujący
spływ i wracać do domu. Będziemy dawać znać, jak przebiega droga
powrotna! Pozdrawiamy!"
wtorek, 5 sierpnia 2014
poniedziałek, 28 lipca 2014
ZDJĘCIA, ZDJĘCIA!!!
Dziś mało poezji, za to kolejna tura zdjęć z wyprawy. Serdecznie zapraszam, bo widoki jak zawsze niesamowite!
Szczuka- najbardziej populara w ryba w lenie
Ryby przyrządzaliśmy na ognisku na patelni, ma ktoś jakiś inny pomysł jak ja przyrządzić?
Leńskie Stołby- zapierają dech w piersiach
Na finiszu - w tle Jakuck.
Nasza największa zdobycz - szczuka ważyła 1,5kg i wystarczyła na dwa posiłki.
Owady dają się we znaki, najbardziej przy jedzeniu.
Spotykaliśmy na swojej drodze wielu różnych ludzi.
Szczuka- najbardziej populara w ryba w lenie
Ryby przyrządzaliśmy na ognisku na patelni, ma ktoś jakiś inny pomysł jak ja przyrządzić?
Leńskie Stołby- zapierają dech w piersiach
Na finiszu - w tle Jakuck.
Nasza największa zdobycz - szczuka ważyła 1,5kg i wystarczyła na dwa posiłki.
Owady dają się we znaki, najbardziej przy jedzeniu.
Spotykaliśmy na swojej drodze wielu różnych ludzi.
poniedziałek, 21 lipca 2014
Etap drugi !!
Powoli rozpoczynamy drugi etap naszej podrozy, krotszy ale bardziej wymagajacy. Silne wiatry i wieksze fale sprawia, ze za pewne nie bedziemy sie posuwali tak szybko jak dotychczas. Mimo to wiemy, ze z pewnoscia sobie z tym poradzimy. Watpliwosci jakie nas nachodzily dotyczyly problemow logistycznych z droga powrotna. Sprzed Tiksi jak i stamtad powrot juz nie bedzie taki latwy, a juz na pewno nie tani.
Nie mamy jeszcze pozwolenia by wplynac w strefe przygraniczna dlatego zadecydowalismy by plynac dokad mozna bez niego.
Czas w Jakucku minal nam bardzo milo i zdecydowanie za szybko. Ostatni wieczor spedzilismy wraz z Babuszka Svetlana i jej rodzina. Rozmowa i smiechom nie bylo konca, a toasty za nasze zdrowie wznosilsmy do polnocy.
Nie mamy jeszcze pozwolenia by wplynac w strefe przygraniczna dlatego zadecydowalismy by plynac dokad mozna bez niego.
Czas w Jakucku minal nam bardzo milo i zdecydowanie za szybko. Ostatni wieczor spedzilismy wraz z Babuszka Svetlana i jej rodzina. Rozmowa i smiechom nie bylo konca, a toasty za nasze zdrowie wznosilsmy do polnocy.
Kasia przygotowala takze kotlet "schabowy", z mizeria na slodko i ziemniakami, a na deser kopytka z cukrem. Atmosfera byla naprawde przemila!
sobota, 19 lipca 2014
PRZYSTANEK JAKUCK!!!
Darek, Kasia i Piotrek dotarli do Jakucka. W końcu upragniony i zasłużony wypoczynek.Tak jak wcześniej obiecywałam: kilka słów od ekipy i kilka zdjęć (NIESAMOWICIE PIĘKNYCH), które dziś rano spłynęły na maila. BARDZO POLECAM!
стерлядь (czyt. stjerljac) samica jesiotra. Jedna z naszych zdobyczy i smakowitych obiadów.
Posiłki w takiej scenerii smakują wyśmienicie.
Solona i wysuszona na słońcu ryba idealnie sprawdza się na takich wyjazdach. Prosty sposób na zakonserwowanie jedzenia którym podzielili się z nami miejscowi.
Nie jest lekko..
Na wodzie budziliśmy wielkie zainteresowanie. Do tej pory rybaków spotykaliśmy niemal codziennie, każdy chciał nas czymś ugościć i zamienić z nami parę zdań.
Do jajeczniczki jak znalazł
W rufie kajaka wozimy większą cześć żywności, a na pokładzie sprzęt kuchenny, karimaty i nasze źródło prądu.
Pierwsza złapana ryba, nie zbyt wielka, ale dużych dostarczyła emocji... Potem będą większe.
Jeśli nic nie złapiemy to posiłek z reguły wygląda tak... Szalu nie ma.
"Wczoraj dotarliśmy do Jakucka, na razie łapiemy oddech u bardzo milej rodziny, którą Darek wyszukał na couchserfiingu.
Nasza podróż dotychczas przebiegała sprawnie z drobnymi problemami. Jesteśmy strasznie zadowoleni i szczęśliwi, ale ciężko to przekazać za pomocą tekstu, jeszcze za dużo w nas emocji.
Jest cos urokliwego w byciu w nieustannej podroży. I ta świadomość, że rano zostawiając obozowisko za sobą i już tam się nigdy nie wróci jest nostalgiczna ale przynosi też jakąś radość, że płynie się dalej w nieznane.
Wspaniale jest przemierzać tak olbrzymi i inny dla nas obszar. Myślę, że kajak był tu idealnym wyborem, co prawda może nie zawsze mieliśmy czas, żeby głębiej poznać każde miejsce ze względu na narzucony dystans, ale z drogiej strony pozwoliło nam to poznać , może nie tak głęboko, ale zawsze, olbrzymi kawał Syberii i życie ludzi ją zamieszkujących. Nie wyobrażam sobie innego środka transportu, jest on o tyle naturalny, gdyż życie skupia się tu nad rzeką, która daje ludziom pracę, jedzenie i kontakt ze światem, co od razu umieszcza nas w samym centrum życia tych ludzi. To co zrobiliśmy też wywoływało podziw wśród miejscowych, dzięki czemu pomogło nam się do nich zbliżyć i przełamywało te pierwsze bariery, co w innym przypadku wymagałoby więcej czasu.
Pewnie wszyscy zastanawiacie się jak to było z tym wiosłowaniem? Pewnie myślicie , że mamy takie mięsnie, że nie mieścimy się w drzwiach :). Każdy z nas inaczej to odczuwa, ale przede wszystkim wiosłowanie czasem po 12 godzin dziennie dawało się mocno we znaki, szczególnie barkom i stawom. Nie było to meczące tak jak może się to wydawać, nie leje się pot z czoła (chyba , że leje się żar z nieba), nie jest to wysiłek taki jak na siłowni, ale wymaga dużej motywacji i wytrzymałości, pomijając oczywiście całą resztę czynników i życia obozowego. Tutaj najprostsze czynności wymagają większego wysiłku…
Teraz zamierzamy spędzić parę dni w Jakucku, by trochę pozwiedzać i odpocząć. Dziś wybieramy się do Muzeów Mamutów, Wiecznej zmarzliny, Diamentów i Etnograficznego. Jutro jedziemy do rodziców Kiryla (naszego couchserfera) poznawać jak wygląda wieś na północy Syberii. Kiryl powiedział, że weźmie nas do bani :) Ogólnie bardzo miło w końcu spać w łóżku, jeść takie smakołyki i zażywać ciepłego prysznica. Teraz to doceniamy :)"
Pozdrawiamy!
Posiłki w takiej scenerii smakują wyśmienicie.
Solona i wysuszona na słońcu ryba idealnie sprawdza się na takich wyjazdach. Prosty sposób na zakonserwowanie jedzenia którym podzielili się z nami miejscowi.
Nie jest lekko..
Na wodzie budziliśmy wielkie zainteresowanie. Do tej pory rybaków spotykaliśmy niemal codziennie, każdy chciał nas czymś ugościć i zamienić z nami parę zdań.
Do jajeczniczki jak znalazł
W rufie kajaka wozimy większą cześć żywności, a na pokładzie sprzęt kuchenny, karimaty i nasze źródło prądu.
Pierwsza złapana ryba, nie zbyt wielka, ale dużych dostarczyła emocji... Potem będą większe.
Jeśli nic nie złapiemy to posiłek z reguły wygląda tak... Szalu nie ma.
środa, 16 lipca 2014
JUTRO JAKUCK, A DZIŚ > LEŃSKIE STOŁBY! :D
Główny etap podróży dobiega końca - jeśli wszystko pójdzie dobrze, jutro Kasia, Darek i Piotrek dotrą do Jakucka. To jedno z najzimniejszych miast na świecie (dobrze, że teraz lato :P), w którym ludzie opowiadają sobie dowcipy o zamarzniętych - odpadających uszach. Jakuck jest stolicą lodowej Republiki Jakucji. Zajmuje powierzchnię ponad miliona mil kwadratowych i jest ósmym pod względem powierzchni krajem na świecie. Do tego niezwykle rzadko zaludnionym! Dodatkowo jest to największe miasto zbudowane w całości na wiecznej zmarzlinie, oddalone o 300 mil od koła polarnego. Mimo to, jest to całkiem prężnie działające miasto, które ma nie tylko uniwersytet, teatry, muzea, obiekty sportowe, ale także zoo.
Ale to wszystko jutro, dziś Ekipa Memoriału Miej Odwagę zwiedzała napotkane Leńskie Stołby, czyli niesamowite brzegi Leny. Te około 100 - metrowe skały są wynikiem erozji spowodowanej dużymi wahaniami temperatur i są wpisane na listę UNESCO. Szczerze zazdroszczę im tego widoku, bo musi być niesamowity! Tu delikatny przedsmak tego, co pewnie dostaniemy od Darka, Kasi i Piotrka lada dzień!
źródło: google.pl
sobota, 12 lipca 2014
JESZCZE TYLKO 538km!
Do ciepłej wody, miękkich łóżek i cywilizacji tylko 538km. Jakuck zbliża się z każdym zanurzeniem wioseł! Za około 5 dni Ekipa Memoriału Miej Odwagę (więcej tu: http://www.miejodwage.pl/blog.php) osiągnie główny cel swojej podróży. Od rozpoczęcia spływu minęło już 19 dni, a od pamiętnego pożegnania aż 27 dni! Szczęśliwi, z niesamowitym bagażem doświadczeń i wspomnień zbliżają się do mety. Już niebawem dostaniemy porcję najnowszych informacji i zdjęć z Leny.
Po raz kolejny dziękujemy Memoriałowi Miej Odwagę oraz Partnerom (Lotto i Regatta) za realizację marzeń i możliwość sprawdzenia się w zupełnie innym niż nasz świecie.
Po raz kolejny dziękujemy Memoriałowi Miej Odwagę oraz Partnerom (Lotto i Regatta) za realizację marzeń i możliwość sprawdzenia się w zupełnie innym niż nasz świecie.
sobota, 5 lipca 2014
DOBRE INFORMACJE!
Bardzo miło być budzonym o drastycznej godzinie 6.20 tak dobrymi informacjami! Po dobrych kilku dniach ciszy w telefonie usłyszałam głosy ekipy. Dotarli do jakiejś bazy w okolicach Vitim Les, w której dobrzy ludzie pozwolili im skontaktować się ze światem i... przesłać zdjęcia! Tak więc mamy pierwsze zdjęcia ze spływu i jeszcze ciepłe (w tym wypadku trochę przemoczone deszczem i pachnące rzeką) publikujemy na blogu.
Piotrek, Darek i Kasia w 11 dni przepłynęli 1204,7 km. W zakładce Aktualności znajdziecie ich dokładną (prawie) pozycję. Za każdym razem, kiedy umieszczam współrzędne budzi się we mnie ten sam podziw i jednocześnie radość z upływu kilometrów. Cel główny coraz bliżej! Oby tak dalej!
Fotorelacja z 11 dni spływu największą rzeką Syberii:
Piotrek, Darek i Kasia w 11 dni przepłynęli 1204,7 km. W zakładce Aktualności znajdziecie ich dokładną (prawie) pozycję. Za każdym razem, kiedy umieszczam współrzędne budzi się we mnie ten sam podziw i jednocześnie radość z upływu kilometrów. Cel główny coraz bliżej! Oby tak dalej!
Fotorelacja z 11 dni spływu największą rzeką Syberii:
Subskrybuj:
Posty (Atom)